Znasz to uczucie, kiedy w piątek po południu zerkasz na ekran i masz wrażenie, że oczy zaraz ci odpadną? Palec sam przewija, oczy skaczą po kolejnych okienkach, a głowa boli od nadmiaru informacji. I wtedy przychodzi myśl: „A może by tak spróbować weekendu offline?”. Świetny pomysł… tylko jak to zrobić, żeby nie zwariować i nie rzucić się po godzinie z powrotem na telefon?

Odcięcie z głową

Najpierw – spokój. Weekend offline nie oznacza, że masz iść do lasu i zbudować sobie szałas. Wystarczy, że zaplanujesz te dwa dni tak, by nie opierały się na ciągłym gapieniu się w ekran. Zanim wyłączysz internet, daj znać najbliższym, że się wylogowujesz – żeby nie myśleli, że zniknąłeś bez śladu. Możesz też ustawić automatyczną odpowiedź, że jesteś niedostępny, i już – świat się nie zawali.

Warto zacząć od prostych zasad: żadnych mediów społecznościowych, żadnych seriali, żadnego przeglądania newsów. Telefon może zostać w domu albo być tylko „do dzwonienia”. Dla wielu to już wyzwanie, ale uwierz – po pierwszych kilku godzinach poczujesz, że naprawdę oddychasz.

Co robić, gdy nie scrollujesz?

No dobrze, ale co właściwie robić bez telefonu i komputera? Wbrew pozorom – całkiem sporo. Przypomnij sobie, co lubiłeś robić, zanim ekran stał się twoim głównym źródłem rozrywki. Może gotowanie? Spokojne czytanie książki bez rozpraszaczy? A może spacer bez celu, tylko po to, żeby się poruszać i popatrzeć, jak wygląda świat poza ekranem?

Jeśli masz ochotę na coś bardziej aktywnego – rower, rolki, gra w planszówki, rysowanie, robienie porządków w szafie (serio, to może być oczyszczające!). Możliwości są ogromne, trzeba tylko pozwolić sobie na trochę nudy. Bo właśnie z nudy często rodzą się najlepsze pomysły i odkrycia.

Jak nie zwariować bez powiadomień?

Najtrudniejszy moment to ten, gdy ręka sama sięga po telefon. Czasem nawet go nie potrzebujesz, ale i tak sprawdzasz – z przyzwyczajenia. To zupełnie normalne. Mózg przez lata nauczył się, że powiadomienia to nagrody. Dlatego warto przygotować się na to, że przez pierwszy dzień może cię „ciągnąć” do ekranu. Ale jeśli wytrzymasz – w niedzielę wieczorem poczujesz, że naprawdę odpocząłeś.

Pomaga prowadzenie notatek – analogowych! Zapisuj, co robisz, co czujesz, co cię zaskoczyło. Może odkryjesz, że bez telefonu jesteś bardziej obecny – w rozmowie, w zabawie, w gotowaniu. A może w końcu naprawdę usłyszysz ciszę – nie tę z wyciszonego telefonu, ale tę prawdziwą, w głowie.

Weekend offline to nie kara, to prezent dla samego siebie. Trochę jak detoks – trudny na początku, ale przynoszący niesamowitą ulgę. Spróbuj raz, a możliwe, że będziesz chciał wracać do tego częściej. Bo offline wcale nie znaczy „poza życiem”. Czasem to właśnie powrót do życia – tego najprawdziwszego.

 

Twoja ocena: oceń teraz
Aktualna ocena: 0 - 0 głosów